piątek, 22 lutego 2013

chapter second

*14 lutego 2015 - Felicity*

Chłodny, zimowy wieczór zapowiadał się niepozornie. Wszystko było tak jak zawsze. No może z jednym wyjątkiem. Na dzisiejszy dzień przypadała data czternastego lutego. A to oznacza tylko jedno-walentynki. Felicity już od dłuższego czasu nie była miłośniczką tego święta. No bo po co w ogóle je obchodzić, skoro nie jest się zakochanym? Jeżeli nie ma się przy boku osoby, z którą chcesz dzielić wszystkie rozterki, smutki i radości? Co prawda zawsze można liczyć na obecność przyjaciół, ale to i tak nigdy nie będzie to samo uczucie. Jeszcze bardziej denerwujący był fakt, że tego dnia zakochane pary widziało się jeszcze częściej, niż zwykle. Zapełniały większość ulic, parków, kawiarenek. Były po prostu wszędzie. A po co to wszystko? Żeby pochwalić się swoją miłością i jeszcze bardziej zdołować samotnych.


Dziewczyna zapatrzona w swoje buty powoli snuła się ulicami miasta, nie zwracając nawet najmniejszej uwagi na otaczających ją przechodniów. Co chwila czuła lekkie uderzenia w ramię, albo spychanie na bok. Ale w sumie nie było to nic dziwnego. W końcu to Londyn. Tutaj każdy się gdzieś spieszy.
Gdy usłyszała dźwięk przychodzącego sms-a, wyjęła jedną rękę z kieszeni, po czym znajdując w torebce telefon, drżącą z zimna dłonią odblokowała ekran.

"Wejdź o 18 na skypa :)"

Po przeczytaniu nadawcy na jej twarz wkradł się ledwo widoczny uśmiech. Mimo, że przyjaciela widywała bardzo rzadko, ich relacja nie gasła. Każda rozmowa zbliżała ich do siebie jeszcze bardziej. Znali się od najmłodszych lat, byli dla siebie niczym rodzeństwo, a mimo to przy każdym spotkaniu mieli do obgadania co najmniej tysiąc przeróżnych rzeczy. Począwszy od promocji nowej płyty, a skończywszy na niepohamowanym śmiechu spowodowanym nową reklamą proszku do prania. Najbardziej niesamowite było jednak to, że do tej pory się sobie nie znudzili. Bardzo często po jakimś okresie przyjaźni tematy do rozmowy się wyczerpują i zachowanie drugiej osoby powoli zaczyna być nudne i irytujące. Bardzo znane jest tez powiedzenie "Przyjaźń damsko-męska nie istnieje. W końcu ktoś się w sobie zakocha". To w przypadku tej dwójki jest kolejną bujdą. Owszem, kochają się, ale wyłącznie jak rodzeństwo.

Dziewczyna nic nie odpisała, tylko schowała swojego iphona z powrotem do torebki.
Szczelniej opatuliła szyję blado różowym szalikiem, poprawiła czapkę i ponownie wolnym krokiem ruszyła przed siebie.
~ * ~
Minuta, dwie, trzy, cztery, pięć, dziesięć, piętnaście, dwadzieścia, trzydzieści. Czas leciał, a on ciągle nie był dostępny. Z nudów zaczęłam uderzać palcami o blat biurka, wystukując jakiś rytm.
W końcu nie wytrzymałam z nudów. Weszłam na internet i po zalogowaniu się na twittera zaczęłam sprawdzać interakcje. Jak zwykle pierwsze wyświetlone tweety to spam dotyczący One Direction. Zaśmiałam się pod nosem widząc niektóre z nich, ale w tym momencie momencie na ekranie pojawił się widok, na który czekałam. Zaakceptowałam połączenie i nałożyłam na uszy słuchawki.

-Pół godziny spóźnienia-wypomniałam chłopakowi, gdy tylko zobaczyłam jego twarz na monitorze.
-No wiem, ale nic na to nie poradzę. Próba się przedłużyła-obdarował mnie jednym ze swoich najpiękniejszych uśmiechów, ukazując tym samym rząd równych, śnieżnobiałych zębów.
-O której macie koncert?
-Za dwie godziny. Ale zaraz muszę kończyć. Jeszcze czeka mnie zrobienie fryzury, dobranie stroju, próba mikrofonów i bla bla bla-zaczął gestykulować rękoma, zapewne naśladując menadżera. Jak zwykle doprowadził mnie tym do śmiechu-No więc jakie plany na walentynki?
-Stos komedii romantycznych, MacBook, pudełko chusteczek i słoik nutelli-wyszczerzyłam się do niego-A u ciebie?
-Czwórka chłopaków, mikrofon, menadżer nie dający ani chwili spokoju i jakieś pięć tysięcy rozwrzeszczanych fanek.
-A co tam u chłopków?
-Harry ciągle chodzi jakiś poddenerwowany.
-Próbowaliście z nim porozmawiać?
-Żeby raz-westchnął-Muszę już iść-powiedział w tym samym momencie, w którym usłyszałam, jak ktoś ich woła-Zadzwonię jutro-obiecał z szerokim uśmiechem i zakończył połączenie.


jak sądzicie? kim jest przyjaciel Felicity? c:
i błaaagam! KOMENTUJCIE ;___;

poniedziałek, 11 lutego 2013

chapter first

*12 października 1997*
Po szybie spływały krople deszczu, wytyczając na szkle plątaninę mokrych śladów. Za oknem była jedynie mgła unosząca się nad ziemią i zasłaniająca widoczność jakichkolwiek obiektów znajdujących się dalej, niż pięć metrów od budynku, w którym mieściło się miejscowe przedszkole.
Przyglądała się temu mała dziewczynka. Zazwyczaj chętna do zabawy z rówieśnikami, lecz teraz ze smutkiem opierająca się o parapet i starająca się dostrzec za oszklonym obiektem cokolwiek. Nie liczyło się dla niej co to będzie. Ważne, żeby tylko nie spoglądać na roześmiane twarze innych dzieci.
Nawet nie zauważyła, kiedy podszedł do niej mały chłopiec ubrany w sztruksowe spodnie i zwykłą czerwoną bluzkę na krótki rękaw. Chodzili razem do jednej grupy, ale była tu dopiero drugi dzień, przez co nie zdążyła się z nim zapoznać.
-Ej. Czemu jesteś smutna? Uśmiechnij się. Jak chcesz, to możemy iść się pobawić. Tam są takie fajne klocki i wczoraj zbudowałem z nich dużą wieżę. Na pewno ci się spodoba. O! I jest jeszcze taki duży misio z kolorową kokardką w czarne kropki i on ma napis "i love you". I jeszcze dzisiaj się bawiłem takim fajnym czerwonym samochodzikiem...-przerwała mu, nie chcąc tego dalej słuchać:
-Przestań tyle mówić-na jej słowa brunet wygiął usta w podkówkę i w geście obrażenia odwrócił się, po czym odszedł, splatając ręce na wysokości klatki piersiowej.
Jeszcze chwilę postała przy oknie, po czym zrezygnowana podeszła do grupki dziewczynek, które bawiły się lalkami. Niezbyt ją to w tej chwili interesowało, ale wyglądanie na zewnątrz zaczęło ją już nudzić, także postanowiła zająć się czymś chociaż trochę ciekawszym.
Jednak to też nie wyczarowało na jej twarzy uśmiechu. Wiadomo, że każde dziecko w tym wieku miewa swoje humorki, także wcale nie trzeba się dziwić jej zachowaniu. Ciężko było jej się odnaleźć w nowym miejscu wśród zupełnie obcych dla niej osób.
Odwróciła wzrok od lalki, by następnie skierować go na wiszące nierówno na żółtej ścianie drewniane, kolorowe literki. Znała cały alfabet na pamięć i bez problemu potrafiła wymienić wszystkie, nawet nie spoglądając na "ściągawkę". Była to zasługa rodziców, którzy od urodzenia wpajali jej, że ma dążyć do perfekcji i nigdy się nie poddawać. Jak do tej pory nie potrafiła zrozumieć ich zachowania, ale cóż...W końcu była tylko dzieckiem...
Zabawa z nowymi "koleżankami" też nie przypadła jej do gustu, więc podniosła się z podłogi i poprawiając na włosach opaskę z motylkiem skierowała się w stronę wcześniej poznanego chłopaka. Niepewnie stąpała po kolorowej kolorowej, piankowej podłodze. Nie wiedziała, jak brunet zareaguje. Może się uśmiechnie, a może nie będzie chciał więcej z nią rozmawiać. Na jej małej twarzyczce zagościł uśmiech, gdy chłopczyk widząc ją wyszczerzył swoje ząbki, chociaż kilku brakowało, po czym odsunął się trochę, robiąc jej tym samym miejsce obok siebie. Przedstawili się sobie, zaczęli rozmowę i tak to się zaczęło...
W tym samym czasie w zupełnie innym przedszkolu, dzielnicy, mieście, kraju mała dziewczynka siedziała w kącie sali, wypłakując łzy w rękaw bluzki. Po raz kolejny nikt nie chciał się  nią bawić, po raz kolejny jej stara przyjaciółką powiedziała do niej "jesteś głupia". Słowa, które nie chciały wylecieć jej z głowy, tylko cały czas ją zadręczały, powodując myśli "co takiego zrobiłam, że mnie już nie lubi?".
W ręku trzymała swojego ukochanego misia, bez którego nigdzie się nie ruszała. Było to całkowicie zrozumiałe przez wszystkich, gdyż każde dziecko w wieku czterech lat ma swojego ulubionego pluszaka, którego wszędzie ze sobą zabiera.
-Co ja takiego zrobiłam misiu?-spytała cicho, a po jej policzku spłynęła kolejna łza-Czemu Emily już mnie nie lubi?-odczekała chwilę licząc na jakąkolwiek odpowiedź-Ty chyba też-zrobiła obrażoną minkę-Gdybyś mnie lubił, to byś coś powiedział-zezłościła się na pluszaka i za całej siły rzuciła nim w przechodzącego akurat obok chłopczyka, odwróconego do niej tyłem.
-Ała!-Gdy tylko poczuł uderzenie spojrzał na blondynkę.
-Przepraszam-powiedziała cicho, spuszczając głowę.
-Nic się nie stało. To i tak nie bolało-uśmiechnął się i usiadł po turecku obok dziewczynki.
-Dlaczego ze mną rozmawiasz?
-Bo jesteś fajna-wyszczerzył swoje białe ząbki-Emily mówiła, że mamy z tobą nie rozmawiać, ale nie wiem dlaczego.
-Bo mnie nie lubi. Tak jak wszyscy tutaj.
-Nie prawda. Ja cię lubię-szeroko uśmiechnął się po raz kolejny.

no i jest pierwszy rozdział :D co o nim sądzicie? podoba Wam się? c:

prologue

Czy zastanawialiście się kiedyś jak to jest, kiedy musisz dokonać największego wyboru w swoim życiu? Dla każdego jest on w innej sytuacji. Czasami dotyczy kierunku, w którym chcesz się kształcić, a kiedy indziej osoby, z którą zamierzasz spędzisz resztę życia. Ale co jeżeli musisz przyznać się przed samym sobą do tego kim jesteś? Do tego co czujesz? Kiedy współczujesz, darzysz przyjaźnią, kochasz, albo nienawidzisz? Tak odmienne uczucia, które przeplatać się będą w tej historii na okrągło. W historii o prawdziwym, realnym życiu. Nic nie jest usłane różami tak jak w bajkach i nie zawsze kończy się happy endem...

witam na moim już trzecim blogu! :D dwa poprzednie były koszmarne i nie warte przeczytania, ale mam nadzieję, że ten przypadnie Wam do gustu :3